Jesień na wsi, już tydzień wakacji za nami. Dobrze że jeszcze tydzień przed ;) Wyciszeni, wyspani, najedzeni i żądni kolejnego grzybobrania! Na wszystkich grzejnikach suszą się grzyby z naszych ostatnich leśnych wypraw, będzie na farsz do wigilijnych uszek. W garnku stygnie gulasz, w planach na jutro - ogórkowa. Pogoda nie najlepsza, więc z kubkiem owocowej herbaty obserwuję rosnący w piekarniku chleb. To widowisko lepsze niż telewizja, przynajmniej pouczające i krzepiące, akcja rozwija się powoli i nie do końca wiemy jak się to wszystko skończy, ale tym razem było z happy endem :) A poza tym i tak telewizji chwilowo brak, może to i lepiej :) Nie mam tu mojego KA, więc muszę sobie radzić z ciastem w tradycyjny sposób, zagniatam ręcznie, już prawie zapomniałam jakie to przyjemne :) Nie ma tu wagi, więc odmierzam wszystko szklankami i łyżkami, a trochę na oko. Aby przypomnieć sobie smak lata - do którego w takie dni, mimo że kocham jesień, jednak trochę tęskno - do chleba dorzuciłam garść oliwek. Wyszedł mi wielki pachnący bochen, trochę popękał po bokach, chyba przez za małe nacięcia... ale i tak jest pyszny, a jego niedoskonała forma tylko dodaje mu uroku. Najważniejsze, że jutro będzie jadł go mój Tata, a za tydzień zrobię taki sam dla Mamy :)
Składniki na 1 duży bochen:
- 3 szklanki mąki pszennej typ 650 + około 1/3 szklanki do podsypania przy formowaniu
- 2 szklanki mąki pszennej razowej
- 2 łyżeczki soli
- 2 łyżeczki cukru
- 4 łyżeczki suszonych drożdży (około 10-12g)
- 1 i 1/4 szklanki letniej wody
- 1 szklanka letniego mleka
- 4 łyżki oliwy
- 20 oliwek (ja użyłam czarnych), następnym razem dam trochę więcej
Wszystkie składniki wymieszałam i zagniotłam elastyczne ciasto. Odstawiłam pod ściereczką w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na około godzinę, ciasto podwoiło objętość. Na oprószonym mąką blacie wyrobiłam ciasto jeszcze raz i uformowałam podłużny bochenek, przełożyłam go na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i posypałam obficie mąką. Zrobiłam nacięcia ostrym nożykiem, polecam głębsze nacięcia, na 1,5cm, wtedy chleb nie powinien popękać po bokach tylko ładnie się rozejdzie w miejscach nacięć. Zostawiłam chleb do wyrośnięcia. Piekłam w 230 st C przez 15 minut, a następnie przez 20 minut w 200 st C. Smacznego!
PS. Właśnie pół chleba na ciepło poszło z masłem, serem i salami... A dodam, że jest 00:10 ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz